Kiedy bolą Cię nogi, biegaj sercem… Dziś przeglądając różne biegowe strony natknąłem się na taki właśnie inspirujący mem. Od razu pomyślałem sobie o dzisiejszym dniu. Jeszcze rano, przed treningiem czułem się bardzo zmęczony. Wtorek i środa to były dni mocnych treningów akcentowych. Czwartek – siła biegowa, też nie było lekko. Nie było za bardzo kiedy odpocząć a tu dziś znów akcent, i to nie byle jaki…Głowa szukała na wszystkie strony wymówek, aby odpocząć.
Styczeń, podobnie jak grudzień skończyłem bardzo dużą liczbą wybieganych kilometrów. Generalnie ostatnie 2 miesiące to treningi tak ciężkie jak nigdy wcześniej. W styczniu większość akcentów stanowiły treningi interwałowe w najróżniejszej formie oraz treningi siły biegowej. Począwszy od lutego w miejsce jednego treningu interwałowego włączyłem do planu treningowego na stałe jeden kierunkowy trening przygotowujący mnie do startu w półmaratonie. Troszkę się musiałem tu poradzić Edyty (dzięki za pomoc!) bo o ile potrafię (tak myślę) ułożyć trening do 10km o tyle dystanse dłuższe to już nieco inna bajka. No ale od czego są eksperci. 🙂
Dziś akurat po raz pierwszy miałem w tym roku biegać ten nieszczęsny trening. Dlaczego nieszczęsny? Ano dlatego, że cholernie się go bałem. Raz – zmęczenie, dwa – dawno nie biegałem typowych treningów ciągłych. No i tak od rana moja głowa szukała pretekstu, aby dziś odpocząć i pobiegać to jutro albo wcale. Aż znalazłem tego mema i pomyślałem – Nie, nie, nie, nie odpuszczę! Ni ***! 🙂
I tak wyszedłem na trening z mocnym postanowieniem, iż nie zważając na zmęczenie pobiegnę ambitnie. Nie zważając na wcześniejsze ustalenia wystartowałem w tempie o 20 sekund na kilometr szybszym od ustalonego. 🙂 „Piątka” wyszła poniżej 4 min/km. Szaleństwo ale biegło mi się wyjątkowo dobrze. Gdzie to zmęczenie? Na piątym kilometrze praktycznie go nie czułem. Potem dwa sporawe podbiegi, zwolniłem ale na 10km wciąż utrzymywałem tempo poniżej 4 min/km. Po przekroczeniu dziesiątego kilometra zmęczenie się jednak pojawiło – miało prawo bo w takim tempie jeszcze nigdy nie biegałem treningów dłuższych niż 10km a tu do końca zostały mi jeszcze 4km. Nogi nieco zmiękły, dodatkowo po wbiegnięciu do parku zaczął mi doskwierać potwornie mocno wiejący dziś wiatr. W sumie to wiał cały czas ale jak człowiek nie jest zmęczony to i wiatr mu nie straszny. Teraz doskwierał podwójnie. 🙂 Ale dałem radę.
„Kiedy bolą Cię nogi, biegaj sercem…”. Ja dziś tak pobiegłem 14km po 4 min/km. I wiecie co? Warto bo jestem mega zmotywowany tym treningiem! W grudniu mówiłem sobie, iż na wiosnę muszę wszystkie treningi „zakresowe” biegać poniżej 4 min/km – to klucz do realizacji wyznaczonych sobie celów sportowych. Ale do wiosny zostały jeszcze 2 miesiące a ja już tak biegam! To na pewno po wczorajszych pączkach. 😉 Mocy przybywaj!
„When your legs are tired, run with your heart” – jutro to sobie wydrukuję i powieszę na ścianie. 🙂
Haaa….pogadamy po zabiegu rekonstrukcji kolana…..szczególnie o bólu
W kwestii bólu kolana mogę Ci coś powiedzieć 😉
Przyda mi się, odezwę się po zabiegu – czeka mnie poważny zabieg, gdzie Domżalski nawet się cyka – będziemy ustawiać rzepkę w swoje miejsce, kuć kość i budować chrząstę od 0.
Daj znać po zabiegu. A póki się nie zagoi to mogę wsadzić Cię babyjogera i pchać na połówkę 😉
Odezwe sie na bank