Odcisk – piętno biegacza

Ludzie na fejsie wolą oglądać piękne buzie, sexy pupcie i modne ciuchy lansujące się w wiosennym słońcu na bulwarze. A ja tu zapodaję fotę opatrunku i piszę o odciskach. Nie chcemy tego oglądać powiecie. Ale to w końcu blog o treningu i bieganiu a nie lansie. 🙂 A kto z Was nigdy nie miał odcisku?
Miał chyba każdy i każdy się zmagał. A biegacze są szczególnie narażeni na odciski. Nowe, nie do końca dopasowane buty, czasem może nawet niewłaściwe skarpety. Czasami jakiś drobny uraz, stłuczenie. Niektórzy mogą nie wiedzieć ale niektóre choroby również zwiększają skłonność do powstawania odcisków, chociażby choroby zwyrodnieniowe stawów. Ale w większości przypadków wszystko zaczyna się od jakiejś pierdoły, którą zwykle lekceważymy lub w ogóle nie dostrzegamy.
W moim przypadku coś dostało się pod skórę i spowodowało podrażnienie. A potem już tylko rosło, i rosło i z każdym dniem bolało coraz bardziej. Zareagowałem, kiedy zaczęło już poważnie przeszkadzać w treningu. Próbowałem, jak wielu, pozbyć się odcisku domowymi sposobami, dobrze nam znanymi sposobami – plasterki, zmiękczanie, następnie wydłubywanie. Bolało, przeszkadzało w treningu, z każdym dniem bardziej. On uparcie odrastał na nowo… Przed 3 tygodnie walki niczego nie wskórałem ponad to, że z każdym dniem tylko powiększał się mój dyskomfort i rosło cierpienie na treningu. A przecież na trening codziennie trzeba wyjść… Szczęśliwie moja „sztuka” umiejscowiła się nieco z boku stopy więc biegając po płaskim nie odczuwałem bólu. A więc na treningi wybierałem płaskie trasy. A skoro nie bolało i można było z tym trenować to problem nie zaprzątał aż tak bardzo mojej uwagi. Ale kiedy w ostatnią niedzielę wystartowałem w Wieliszewie na zawodach w krosie to okazało się, że każda większa nierówność sprawiała, że musiałem podczas biegu mocniej zaciskać zęby… 😉 Bieg odczułem na tyle mocno, że w poniedziałek rano rozpocząłem dzień od poszukiwania specjalisty od stóp…
A po co to piszę?
Ano po to, aby zniechęcić Was do „domowych sposobów” usuwania odcisków. We środę udałem się do specjalisty. Sterylny, bardzo fachowo wyposażony gabinet. Przemiła Pani podolog ze świetnym podejściem do pacjenta wyjaśniła mi co będzie robić i zapewniła, że niczego nie poczuję. Nie wierzyłem jej. To tak jak z bajkami, że dłubanie w zębach u dentysty nie boli 😉 Ale okazało się, że nie kłamała. Dyskomfort był bo wiercenie było niemal jak u stomatologa – te same odczucia, które wywoływały u mnie te same reakcje, usztywnienie i pot na czole. Te same dźwięki. Ale… nic nie bolało a sam zabieg trwał trochę ponad 20 minut. Potem do dziury po odcisku jakieś lekarstwo, opatrunek i… za dwie godziny już byłem na treningu. Następnego dnia już niemal nie pamiętałem, że miałem odcisk a po 2 dniach w miejscu rany pozostał ledwie odczuwalny dyskomfort i to tylko przy ucisku. Koszt wizyty i zabiegu – 80 złotych polskich.
A więc na jednej szalce mamy plasterki i inne ustrojstwa za kilkanaście złotych plus 3 tygodnie męczarni w pakiecie. Na drugiej, koszt 80 zł i po pół godzinie nie ma śladu.
Sami oceńcie co jest dla Was ważniejsze. Parę złotych w kieszeni czy też szybki zabieg i niemal natychmiastowy powrót do normalnego treningu.
Ja mam już swoją odpowiedź. Koniec z domowymi sposobami! Never ever!
Jestem maratończykiem-wolnobiegaczem. Ale co to ma do opery!?
Projekt Breaking2. Czy maraton poniżej 2 godzin jest w ogóle możliwy?
Sportowe wakacje czyli rzecz o roztrenowaniu
Mistrzostwa Europy Masters w Maratonie – Wrocław 2017