Bieganie po 40

Main Menu

  • Strona główna
  • TRENING PERSONALNY
  • Starty
  • Porady
  • Blog
    • W kuchni
    • Aktualności
    • Sprzęt

logo

Header Banner

Bieganie po 40

  • Strona główna
  • TRENING PERSONALNY
  • Starty
  • Porady
  • Blog
    • W kuchni
    • Aktualności
    • Sprzęt
BlogStarty
Home›Blog›Orlen Warsaw Marathon – magiczne 10 kilometrów

Orlen Warsaw Marathon – magiczne 10 kilometrów

By Aleksander Krzempek
24 kwietnia 2016
3601
7
Share:

Orlen Warsaw Marathon to coś więcej niż bieg, to wydarzenie na które się czeka z uwagi na swój rozmach. W końcu nie codziennie w jednym miejscu spotyka się kilkadziesiąt tysięcy biegaczy rywalizujących równocześnie w dwóch biegach. To gigantyczne przedsięwzięcie organizatorskie, z którego od razu należy nadmienić organizatorzy wywiązali się jak należy.

Nic więc dziwnego, że podobnie jak większość moich znajomych startujących w tym biegu zależało mi na dobrym wyniku. W tym roku biegałem już 10km ale były to biegi na trasach crosowych lub szutrowych, no i nie miały atestu. Zależało mi więc, aby ten pierwszy atestowany bieg zakończyć dobrym rezultatem. Nic dziwnego, że starałem się przypilnować wszystkiego jak należy, włącznie z takimi detalami jak sen. Dobry sen przed startem to kluczowa sprawa dlatego w przeddzień startu już o 23 już byłem w łóżku. A tu jak na złość nie mogłem zasnąć. W głowie kłębiło się tysiące myśli, przewracałem się z boku na bok i nic z tego spania nie wychodziło. Kiedy gdzieś około 4 rano w końcu zasnąłem to raptem o 5.40 zbudził mnie budzik. No to się wyspałem – całe 1,5 godziny snu… Jak to się mówi „life is brutal” – nie ma co narzekać na niewyspanie, czas się przygotować do biegu. Poranna kawa, śniadanie, druga kawa, izotonik w dłoń i marsz w drogę…

W okolice stadionu dotarłem wraz z Łukaszem, Darią i Dominiką około 7:40. Kawałek drogi z metra do wioski biegaczy wystarczył, aby się przekonać, że jest potwornie zimno, a my byliśmy w większości w cienkich kurtkach biegowych. Jeszcze się nawet nie przebrałem w strój biegowy a już byłem przemarznięty. Ale to, co było najgorsze to perspektywa prowadzenia rozgrzewki na takim zimnie w stroju startowym bo rzeczy do depozytu trzeba było oddać najpóźniej o 8:20. To w zasadzie jedyny minus całej imprezy.
No cóż, po raz kolejny pomyślałem sobie „life is brutal” i „półnagi” pognałem na rozgrzewkę. W okolicy stref startowych spotkałem Mateusza Jasińskiego, który spojrzał na mnie z politowaniem i powiedział: – Chyba trochę za wcześnie się rozebrałeś, zmarzniesz do startu. Ja za to z dzwoniącymi zębami z zazdrością patrzyłem na stojący tuż obok startu barak z napisem „Szatnia ELITY”. Niestety – żadna ze mnie elita a tego dnia nie udało się „skołować” żadnego supportu, aby mieć ten komfort i móc rozebrać się tuż przed startem.

Do stref startowych wszedłem około 5-7 minut przed startem. Do ostatniej chwili biegałem, aby po prostu nie zamarznąć na kość. Ustawiłem się obok pacemakera na 35 minut, zapytałem jaki ma plan na bieg: – Kilometr, dwa po 3:35 a potem ogień. No to pasi – tego dnia chciałem próbować biec na około 35:40 więc początek w 3:35 brzmiał rozsądnie.

Start i pognaliśmy. Pierwszy kilometr zaliczyłem w 3:30, pacemaker był jakieś 30 metrów przede mną, pognał chyba sporo szybciej niż zapowiadał. Drugi kilometr 3:35, trzeci znów 3:30. Spojrzałem na zegarek – tętno w normie, extra, nic tylko cisnąć. Trasa lekko w dół i z wiatrem a więc biegło się bardzo komfortowo. Czwarty kilometr 3:33, zaraz później zakręt i kolejny kilometr w 3:32. W głowie zaczęła mi kiełkować myśl, aby spróbować przyatakować 35:30. Taki wynik to byłby szczyt marzeń. Nadszedł szósty i siódmy kilometr – zwykle moje najwolniejsze odcinki. Ale przypilnowałem tempa i oba zrobione po 3:35 i 3:34. Było już po nawrocie, leciutko pod górę z bocznym wiatrem więc tempo jak na warunki było jak najbardziej ok.
Przy okazji, gdzieś około 6-7 kilometra wyprzedziłem… pacemakera na 35 minut. Powiem szczerze: słabiutko wyglądał ten pacemaker, oj słabiutko. Na jego twarzy nie było widać śladów ognia, który zapowiadał. Najpierw cieszyłem się doganiając go, ale kiedy go wyprzedziłem to zdałem sobie sprawę, że darmowa moja radość bo chłopak był po prostu dojechany i tłukł się pewnie w okolicy 3:45 lub wolniej.

Wraz z wyprzedzeniem pacemakera, zaraz po siódmym kilometrze posypała się też moja grupa, w której biegłem prawie od początku. Chłopaki, którzy przez cały dystans biegli równo zaczęli mocno zwalniać. Chwilę to trwało zanim zareagowałem. Na tym odcinku wiał dość mocny czołowy wiatr. Mogłem kończyć z grupą, ale tempo grupy spadało gdzieś w okolice 3:45 albo pognać do przodu pod wiatr i doskoczyć do kolejnej grupy. Świeżo w pamięci miałem Półmaraton Warszawski więc pamiętałem, czym się kończą samotne harce pod wiatr. Wtedy wiatr mnie dojechał. Ale teraz do mety pozostały niecałe 3km, nie było czasu na zastanawianie się – przycisnąłem mocno i pognałem do następnej grupy. Pościg trwał dobre 400-600 metrów bo musiałem nadrobić około 20-30 metrów. Mimo zrywu straciłem kilka cennych sekund – czas nade mną triumfował bo zegarek pokazał tempo ostatniego kilometra 3:40. Co gorsze, jak już dobiegłem do kolejnej grupy to okazało się, że wcale nie biegną tak szybko, jakbym tego oczekiwał. Zegarek pokazywał tempo w okolicy 3:38, wciąż za wolno a ja przecież potrzebowałem chwili oddechu bo po kilkuset metrach ścigania tętno od razu poszybowało mocno w górę. Musiałem więc odsapnąć kawałek na czyichś plecach a nie ciąć dalej sam pod wiatr. Kawałek przed Rondem Waszyngtona minęliśmy tabliczkę 1km i już było jasne, że nie ma co się oszczędzać. Tuż przy stadionie podbieg – w górę biegłem na maxa bo wiedziałem, że końcówka do finiszowej prostej będzie lekko z górki i można tam „pocisnąć” poniżej 3:20. Rozepchnąłem się pomiędzy chłopakami i pognałem co sił do mety. Zegarek rzeczywiście pokazywał poniżej 3:20. Gnałem do mety i cieszyłem się jak dziecko, że czas będzie w granicach moich wymarzonych 35:40.

Ale kawałek przed metą osłupiałem. Do mety zostało jakiś 100 metrów a na zegarze finiszowej bramy zobaczyłem uciekający czas netto: 35:40… 35:45… 35:55… Ale jak to? Jak to możliwe? Na metę wpadłem w okolicy 35:58 i dokładnie tyle samo pokazał mój zegarek.

Zaraz po minięciu mety nie miałem sił, aby cokolwiek analizować ale po przejściu kilkunastu metrów zobaczyłem znajomych chłopaków. Pierwsze pytanie – ile miała ta cholerna trasa? 10100? 10200? Niby atest a tu taka niespodzianka. Mój zegarek pokazał 10120 metrów, Filipowi 10150, chłopakom też ponad 10000. „Garminowcy” byli bliżsi 10000m ale wszystkim pytanym zegarki zameldowały od 50 do 200 metrów ponad 10km.

No nic…. Pozostanie nam czekać na oficjalne czasy. A było ciekawie bo mimo wszystko chciałbym mieć wynik poniżej 36 minut. Tyle miałem nabiegać i słabszy wynik uznałbym za swoją porażkę. Filip też miał chwile ekscytacji bo nabiegał dokładnie w punkt 34 minuty. Kurcze, nawet nie myślałem, że oczekiwanie na te jedną czy dwie sekundy może być takie emocjonujące… W końcu dostaliśmy wyniki – mogę w pełni cieszyć się ze złamania 36 minut. Oficjalny czas 35:57. Powody do radości miał też Filip, złamał 34 minuty o całą sekundę. I dobrze, należało mu się w końcu. I mnie też…

Orlen Warsaw Marathon 2016

Orlen Warsaw Marathon 2016 – start biegu na 10km

Wynik w sumie powinien cieszyć. W końcu na atestowanej trasie mogę się oficjalnie pochwalić złamaniem 36 minut. Te 35 z przodu to jednak coś. Ale jest też niedosyt. Bo jak tu się pełną gębą cieszyć, kiedy człowiek biegnie na 35:40 a na mecie dowiaduje się, że w kosmos wyparowało 15-20 sekund? Niby niewiele ale jednak.

W domu oczywiście dokładnie prześledziłem ślad zdjęty z zegarka. W momencie, kiedy zegarek złapał 10000m miałem czas dokładnie 35:34. A ponieważ 100 metrów przy tempie 3:20-3:30 (tyle miałem na ostatnim kilometrze) biegnie się ni mniej ni więcej 20-22 sekundy to należy sądzić, że trasa miała rzeczywiści około 10050-10100 metrów. Tak więc pomimo, iż mój zegarek uparcie twierdzi, że moje średnie tempo z zawodów to 3:33 min/km to jednak muszę przełknąć tę gorycz i cieszyć się z faktu, iż dobiegłem na 35:57. Magia ale… „Life is brutal” – po raz kolejny tego dnia.

Mimo niewielkiego niedosytu jestem zadowolony z biegu bo pobiegłem naprawdę dobre zawody. Nowa oficjalna życiówka – o 1 min 40 sek lepsza od poprzedniej nabieganej podczas Biegu Niepodległości w listopadzie 2015. Progres w postaci 1:40 w 5 miesięcy musi cieszyć i byłbym arogantem, gdybym się nie cieszył. W moim wieku trzeba się cieszyć z każdego progresu a już minuta czy dwie na 10km przy tym poziomie to naprawdę bardzo dużo. Nieliczni wiedzą ile to kosztuje bólu i przelanej krwi i potu na treningach. Przede mną, do wakacji jeszcze tylko dwie lub trzy „dziesiątki” w tym jedna, która zapowiada się naprawdę szybko – w Bielsku-Białej (Bieg Fiata, w maju). Tam z pewnością spróbuję poprawić ten dzisiejszy wynik. To będzie bieg na bardzo dobrze mi znanej trasie w rodzinnym mieście. A jeśli nie maj to zostaje jeszcze jesień. Na jesień już na pewno nie będę biegał „połówek”, co pozwoli zmienić trening i skupić się tylko na 10km. Na pewno nie pasuję i postaram się jeszcze poprawić ten wynik.

Na koniec podziękowania i gratulacje:
Łukasz – nowa życióweczka – I’m so happy! Gratulacje
Bartosz – nowa życióweczka – I’m so happy! Gratulacje. Teraz to dopiero dostaniesz wycisk 😉
Daria, Dominika – gratki, kolejnych zaliczonych startów.
Daniel Karolkiewicz – piękny wynik. Nie mam pojęcia czy to Twoja życiówka ale i tak zazdroszczę wyniku, masz power!
Michał Orzeł – Wooow! A tuż po skończeniu dyszki rozmawialiśmy o Tobie i tak mi się powiedziało, że Michał to biegnie chyba na 2:40 dziś. Ale miałem nosa! 🙂 Graaats.
Łukasz Sz. – z chorym kolanem na zawody? Nieładnie. Ale graty determinacji.
ENTRE.pl – to jak z tą drużynówką? Bank rozbity, czy nie? Gdzie oficjalne wyniki?

Specjalne podziękowania dla Urszuli, która po raz kolejny nam wszystkim kibicowała – biedna przemarzła chyba na równi z nami. 🙂

Ale w sumie to chyba największe brawa tego dnia należą się Arturowi Kozłowskiemu, za piękną walkę i zwycięstwo w maratonie. Yeah! Polak potrafi!

A już na samiutki koniec, ponieważ organizatorzy nie prowadzili klasyfikacji w kategoriach wiekowych to pozwoliłem sobie przepuścić wyniki przez Excela i taką klasyfikację, oczywiście w pełni nieoficjalną stworzyłem. Troszeczkę, aby podreperować swoje ego i dać upust własnej próżności. Przy okazji mogę udostępnić plik „chcącym”.

Oto wirtualna klasyfikacja M40 (przyjąłem, że M40 to 40-49 lat). Okazuje się, że zająłbym dziś ex-equo 4-5 miejsce. W sumie nie tak źle chyba. 🙂

Miej. Nr Start Nazwisko i Imię™ Klub/Miasto/Kraj Data K M Kat./miej. Czas brutto Strata Czas netto Kategoria wiekowa
46 21132 NOWAK Rafał CKS Budowlani Częstochowa (POL) 1975 43 M (43) 00:33:09 +04:16 00:33:04 M40
82 17408 WIECZOREK Dariusz Legionowo (POL) 1969 73 M (73) 00:34:36 +05:43 00:34:34 M40
87 17240 PIETRZAK Andrzej Pabianice (POL) 1975 77 M (77) 00:34:49 +05:56 00:34:46 M40
115 17400 ŚLĘZAK Robert Familo Team (POL) 1976 101 M (101) 00:35:58 +07:05 00:35:57 M40
116 16723 KRZEMPEK Aleksander Warszawa (POL) 1973 102 M (102) 00:35:58 +07:05 00:35:57 M40
122 22200 GÓRZYŃSKI Maciej (POL) 1970 108 M (108) 00:36:11 +07:18 00:36:08 M40
141 22076 RZYWUCKI Wojciech Runnersclub.pl (POL) 1975 127 M (127) 00:36:46 +07:53 00:36:41 M40
154 16375 MUSIAŁ Artur Namysłów (POL) 1976 140 M (140) 00:37:11 +08:18 00:37:11 M40
155 19134 KUJAWA Krzysztof Płock (POL) 1974 141 M (141) 00:37:15 +08:22 00:37:14 M40
166 17179 BESSER Piotr rohacka.pl (POL) 1970 152 M (152) 00:37:25 +08:32 00:37:21 M40
Tags10kmaleksander krzempekmaratonorlenwarszawa
Previous Article

Poznań Półmaraton, czyli przez deszcz do celu ...

Next Article

2. Maja, Bieg Flagi – relacja

0
Shares
  • 0
  • +
  • 0
  • 0
mm

Aleksander Krzempek

Sportowiec, amator, masters. Biega na dystansach od 5km do maratonu. Mistrz Europy Masters w Maratonie (drużynowo), a także 3-krotny Mistrz Polski Masters na dystansach maratonu, półmaratonu oraz w biegu górskim. Autor bloga "Bieganie po 40" poprzez którego dzieli się z innymi swoją biegową pasją i doświadczeniami. Rekordy życiowe: maraton: 2:33:38, półmaraton: 1:13:25, 10km: 33:27, 5km: 16:47.

Related articles More from author

  • Elite Sports
    Blog

    Podsumowanie sezonu 2016

    27 listopada 2016
    By Aleksander Krzempek
  • Gala City Trail 2019 - Drużyna BieganiePo40 w Nudne Piątki
    BieganiePo40 Team

    Rozdanie nagród City Trail Warszawa – edycja 2018/2019

    9 kwietnia 2019
    By Aleksander Krzempek
  • Nike Vomero po przebiegnięciu 2500km
    Sprzęt

    Czas na nowe buty? Nike Vomero 9 po 2500km

    5 listopada 2015
    By Aleksander Krzempek
  • City Trail 2017/2018 - Liga Starszych Dżentelmenów
    Starty

    City Trail – prestiżowy wyczyn Ligi Starszych Dżentelemntów

    13 kwietnia 2018
    By Aleksander Krzempek
  • City Trail Warszawa 2020 - edycja 6/6
    StartyBieganiePo40 Team

    City Trail 2020 Warszawa – edycja 6/6

    8 marca 2020
    By Aleksander Krzempek
  • 4F Półmaraton Praski
    BieganiePo40 TeamStarty

    4F Półmaraton Praski

    1 września 2018
    By Aleksander Krzempek

7 comments

  1. Daria Maciak 24 kwietnia, 2016 at 16:37 Odpowiedz

    Brawo Ty ☺

  2. Łukasz Szymański 24 kwietnia, 2016 at 16:40 Odpowiedz

    Fajny i rzetelny opis. No wiem, że nieładnie, ale Fizjoterapeuta namawiał na godzinny bieg, by sprawdzić, jak wytrzyma kolanko godzinny wysiłek. Jutro oglądamy straty….

  3. Bartek Trenuje 24 kwietnia, 2016 at 17:42 Odpowiedz

    Zasuwasz po parku Szymańskiego jak rakieta to i efekty są. 😉

    • Aleksander Krzempek 24 kwietnia, 2016 at 17:44 Odpowiedz

      Ostatnio rzadziej w parku Szymańskiego biegam ale fakt – to wdzięczne miejsce do treningu 🙂

  4. Warszawski Scyzoryk biega 24 kwietnia, 2016 at 19:48 Odpowiedz

    Brawo! Ale sugerowanie się tylko zegarkiem to pułapka w którą wpadło wielu. Ja tak skończyłem na 40:02, gdzie myślałem że mam kilkanaście sekund zapasu. Tak to już bywa w mieście 🙂
    Piękny czas, mocarz jesteś 🙂

    • Aleksander Krzempek 25 kwietnia, 2016 at 10:50 Odpowiedz

      Przyzwyczaiłem się raczej, że mój zegarek jeśli już to skraca trasę, rzadko wydłuża. Niestety coraz częściej zaczynam odczuwać potrzebę zegarka z dokładniejszym GPSem i lepszym działaniem akcelerometru z uwagi na wskazanie tempa.

  5. Bartosz Klimaszewski 8 czerwca, 2016 at 17:59 Odpowiedz

    Zaczynam się bać tego wycisku który mi zapowiadasz… 🙂

Leave a reply Anuluj pisanie odpowiedzi

Podobne artykuły:

  • Szakszuka pomidorowa z cukinią
    Kuchnia

    Szakszuka pomidorowa z cukinią

  • Mariusz Wronowski na mecie Maratonu w Wenecji
    Aktualności

    Bieg Charytatywny – Wózek dla Mariusza

  • 19023297 1894416864132202 4322478502106750728 o
    Starty

    XXXVI GOŚLIŃSKI MAŁY MARATON WETERANÓW. JAK NIE UMIESZ LICZYĆ, NIE LICZ NA MEDALE.

WSPÓŁPRACA

Trener biegania
  • LATEST REVIEWS

  • TOP REVIEWS

  • NewBalance FuellCell Impulse – szybki test

    7.8
  • Paliwo biegacza – batony owocowe Alesto z Lidla

    8.5
  • Merrell All Out Crush Light – trialowa wyścigówka

    7.3
  • Paliwo biegacza – batony owocowe Alesto z Lidla

    8.5
  • NewBalance FuellCell Impulse – szybki test

    7.8
  • Merrell All Out Crush Light – trialowa wyścigówka

    7.3

Najnowsze artykuły

  • 11 stycznia 2022

    City Trail – 3. edycja 2021/2022 [08.01.2022]

  • 10 stycznia 2022

    Zimowe Biegi w Falenicy – 08.01.2022

  • 18 grudnia 2021

    Jestem maratończykiem-wolnobiegaczem. Ale co to ma do opery!?

  • 15 grudnia 2021

    Nasze starty – weekend 11-12.12.2021

  • 6 grudnia 2021

    City Trail – 2. edycja 2021/2022 [05.12.2021] by Aleksander Krzempek

Znajdź mnie na Facebooku

O mnie

    Aleksander Krzempek
    Sportowiec, amator, masters. Biega na dystansach od 5km do maratonu. Mistrz Europy Masters w Maratonie (drużynowo), a także 3-krotny Mistrz Polski Masters na dystansach maratonu, półmaratonu oraz w biegu górskim. Autor bloga "Bieganie po 40" poprzez którego dzieli się z innymi swoją biegową pasją i doświadczeniami. Rekordy życiowe: maraton: 2:33:38, półmaraton: 1:13:25, 10km: 33:27.

  • Popular

  • Comments

  • Biegacz masters

    Wiek a intensywność treningu. Po „pięćdziesiątce” stosuj zasadę 2Q

    By Aleksander Krzempek
    13 stycznia 2016
  • Podium w kategorii M40 - Półmaraton Wiązowna

    Półmaraton w Wiązownej – relacja z biegu

    By Aleksander Krzempek
    29 lutego 2016
  • Orlen Warsaw Marathon 2016

    Orlen Warsaw Marathon – magiczne 10 kilometrów

    By Aleksander Krzempek
    24 kwietnia 2016
  • PZU Półmaraton Warszawski

    PZU Półmaraton Warszawski – relacja z biegu

    By Aleksander Krzempek
    9 kwietnia 2016
  • Dorian Rochowski / Lift SC
    on
    4 lutego 2022

    Jestem maratończykiem-wolnobiegaczem. Ale co to ma do opery!?

    Myślę że "Mit 1" ...
  • Kipchoge znów zmierzy się z barierą 2 godzin w maratonie - Bieganie po 40
    on
    7 maja 2019

    Projekt Breaking2. Czy maraton poniżej 2 godzin jest w ogóle możliwy?

    […] zaangażował trzech maratończyków: ...
  • Ostatnie starty w sezonie 2018 - Bieganie po 40
    on
    19 listopada 2018

    Sportowe wakacje czyli rzecz o roztrenowaniu

    […] A teraz wszyscy ...
  • Podsumowanie sezonu 2017 - Bieganie po 40
    on
    20 grudnia 2017

    Mistrzostwa Europy Masters w Maratonie – Wrocław 2017

    […] start w całym ...

Polub mnie

© Copyright Bieganie po 40. Wszelkie prawa zastrzeżone.