Wielkimi krokami zbliża się mój ostatni start w tym roku – Bieg Niepodległości 11 listopada. Mam na nim wielką ochotę powalczyć o rekord życiowy na 10km.
Wczoraj po raz przedostatni w tym roku zawitałem na bieżni tartanowej. Nie jest to moja wymarzona nawierzchnia. Spora część doświadczonych biegaczy odradza wykonywanie na tartanie dużych objętości treningowych ze względu na twardość tej nawierzchni. Tartan jako nawierzchnia po prostu nie sprzyja naszym stawom a bieganie w kółko dodatkowo powoduje, że nasze mięśnie, ścięgna i stawy nie pracują symetrycznie, co także może przyczyniać się do dyskomfortu a nawet kontuzji.
Nie da się natomiast niedocenić zalet bieżni, jako miejsca do wykonywania szybkich treningów. Oprócz samej atmosfery bieżni, która mnie osobiście motywuje do rzetelnego wykonania treningu to przede wszystkim pokonywanie równych okrążeń po idealnie płaskiej nawierzchni pozwala wykonanie treningu w sposób bardzo precyzyjny i zaplanowany.
Tym nie mniej moje stawy na pewno nie będą tęskniły za tartanem. Jestem niestety z tych „wrażliwszych” na nawierzchnię biegaczy i kiedy przytrafiają mi się w tygodniu 3 treningi na tartanie, do tego jakieś dłuższe wybieganie po asfalcie to moje stawy wykrzykują swoje głośne „NIE!”. A ponieważ chcę żyć z zgodzie z moim organizmem to tartanowi mówię do końca 2015 roku „ADIEU!”
ale dobre ujęcie
Na ja nie planuje zakonczenia sezonu – sezon na bieganie jest cały rok:)
Spryciarz 😉