Mistrzostwa Polski Weteranów w półmaratonie. To miał być docelowy start wiosny, ale po dwu kontuzjach nie było szansy na dobry wynik, zastanawiałem się nad rezygnacją, ale stwierdziłem, że pojadę na luzie, po doświadczenie. Przed startem mocno wspieraliśmy się z Alekiem i Marekiem „trochę” od nich odbiegałem, ale w ostatnich 2 tygodniach forma zaczęła w końcu przychodzić.
Miałem jechać z Markiem, ale zmiana planów – najpierw dołączyłem do Patryka, a potem zeswatałem go z Darkiem – obaj mieszkają Legionowe a się jeszcze nie znali 😉 Podróż minęła jak z bicza strzelił w wesołym biegowym towarzystwie, przy okazji można było od Darka sporo się dowiedzieć z jego bogatej biegowej historii.
Na miejscu kolacja w ramach wpisowego, taka biwakowa, ale było wszystko co trzeba. W pakiecie ręcznik – idealny na saunę, świetna sprawa. Potem krótkie rozbieganie, poznałem gdzie co jest, nawadnianie i nawęglanie podczas finału LM i spać.

Wylewam za kołnierz
Rano Darek podarował mi pół godziny snu więcej, radząc śniadanie 2,5h przed startem a nie 3h, potem na spokojnie spacerek na start. Pogoda zapowiadała się rewelacyjnie – zachmurzenie, nawet leciutko pokropiło. Jednakże z czasem zrobiło się bardziej duszno (wg opisów innych, bo tego stanu nie odczuwam). Wiatr standardowy, przeszkadzał w normie 😉
Start idealnie wg założeń, pierwsze 5km w 19:05, trasa okazała się faktycznie wymagająca, więc postanowiłem spokojnie biec bez żyłowania na 1:18. Już na samym początku 20 zawodników poleciało zdecydowanie szybciej, ale niektórzy zaczęli się wykruszać już po 2 km. Ja spokojnie z Patrykiem i trzecim biegaczem, na pierwszym pomiarze czasu 19-ty, potem 16-ty, by na trzecim już finalnie 14-ty.
Taktycznie bieg rozegrałem idealnie, do ok 8-9km w grupie, potem przyspieszyłem i pociągnąłem już sam. Przed 15 km dogonił nas kolega z M40, przyśpieszył razem ze mną, 3:40 (nie licząc podbiegu), a na 20 km to już 3:32 (z górki).
Ale jak na ostatnim, 21km przycisnąłem do 3:26, to nie utrzymał 🙂 Ostatnie 300m to już finisz w trupa, niby była szansa na dogonienie 13-go zawodnika, ale do momentu jak się zorientował – biegł na miejsce, spokojnie przyspieszył. Efekt – 1:19:22, 14 Open, 4 w M40. Ale to nie było tylko 4 (jak u Marka), ale aż 4 miejsce! Nie spodziewałem się tak dobrego wyniku, a że do 3-go była 2-minutowa przepaść, to nie było czego gdybać i żałować 🙂
Słowo o organizacji – brak papieru toaletowego był wyjątkiem potwierdzającym regułę wzorowej organizacji. Takiej ilości punktów, wody, izo, gąbek nie widziałem na żadnych zawodach. Słońca nie było, więc strażacy włączyli tylko jedną z dwu fontann, wzorowo zostawiając miejsce dla tych co chcieli na sucho ominąć. Na mecie pomidorowa z makaronem i kasza z mięskiem i surówką. Ale to wszystko nic. Masaż mnie rozbroił – najlepszy jaki miałem na zawodach, i jeden z lepszych w ogóle. Pierwszy raz miałem rozmasowane kolana, kostkami też się panie zaopiekowały. A dodatkowo Alek zajął się moimi plecami – chyba się za mało wybiegał 😉
Trwało to tyle, że niestety spóźniłem się na dekorację 🙁 Ale tylko o włos, więc koledzy nie musieli czekać i ewakuowaliśmy się do Warszawy jeszcze przed ścianą deszczu która potem była na trasie – w domu byłem już o 17. I ciekawostka, okazało się też, że 35 lat biegania to mało, i można było jeszcze przekazać nowość doświadczonemu zawodnikowi – zwrot przez ramię. Tu były 3 nawrotki – Garmin pokazał czas ruchu 2s krótszy niż całość biegu. Mimo to na każdym zyskiwałem dobre dwa metry nad klasycznie kręcącymi dookoła zawodnikami.
Zdjęcia HernikTeam, Lidia Wawrzyniak
[…] XXXVI GOŚLIŃSKI MAŁY MARATON WETERANÓW. JAK NIE UMIESZ LICZYĆ, NIE LICZ NA MEDALE oraz XXI Mistrzostwa Polski Weteranów w półmaratonie okiem nowicjusza). Oni debiutowali w Murowanej Goślinie. Dla mnie to był drugi start. Drugi ale jakże odmienny od […]